#1 2013-10-03 07:04:42

OneOkRock PST

Administrator

Zarejestrowany: 2013-08-27
Posty: 117
Punktów :   

Moje spotkanie z OOR

Tym temacie umieszczacie swoje prace konkursowe. Tematyka dowolna - praca zgodna z regulaminem forum.

Offline

 

#2 2013-10-27 20:39:07

 MisakiYamashita

Użytkownik

24222340
Skąd: Gorzów
Zarejestrowany: 2013-10-02
Posty: 186
Punktów :   
WWW

Re: Moje spotkanie z OOR

~ #1

    W końcu udało nam się spełnić nasze jedno z największych marzeń. Był to już nasz drugi dzień w Japonii. Wraz z Sandrą wybrałyśmy się wieczorem na miasto, by zobaczyć jak wygląda nocne Tokio. Wielkie, głośne ulice i kolory Tokio urzekały nas swoim wyglądem podczas spaceru. Szłyśmy właśnie jedną z głównych ulic dzielnicy Shinjuku gdy westchnęłam:
- Jeju… Jak tu pięknie… Chciałabym zostać tu na zawsze… -  zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Taak.. To by było coś.. Tyle tutaj rzeczy dla otaku.. Tyle wspaniałych tradycyjnych miejsc.. – westchnęła Sandra. - Tyle słodkich Japończyków i tyle gwiazd j-rocka.. – pisnęła. – I to tylko w takim niezwykłym miejscu jak Japonia. Już tak wspominając      j-rockerów… Zabierz mnie na koncert The Gazette, Maximum The Hormone, One Ok Rock’a albo Dir En Grey. Prooszę!!
- Jeśli uda mi się zdobyć bilety to dobrze ale nic nie obiecuje…
- Yay! Dziękuje! A tak korzystając z okazji, że masz słuchawki na szyi i w ogóle… Włączy mi „NO SCARED”, ale tak na full bym słyszała coś?
    Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. Gdy wyjmowałam telefon z kieszeni, zauważyłam kontem oka, że Sandra zaczęła się oddalać, ale niedaleko, do gabloty z Cosplay’ami. Ciągle szukając piosenki w swojej playliście i nie odrywając wzroku od telefonu, chciałam do niej podejść, by jej nie zgubić. Zrobiłam dwa kroki i poczułam, że wpadam na jaką osobę. Zaczęłam tracić równowagę ale ten ktoś mnie przytrzymał. Spojrzałam do góry i zobaczyłam go. Gitarzystę One Ok Rock’ a, Toru . Z pierwszym spojrzeniem nie mogłam uwierzyć, że to on. Popatrzałam w bok, a obok niego stali Taka , Tomoya i Ryota. Myślałam, że śnię. Spotkać One Ok Rock’a było jednym z moich największych marzeń. W końcu był moim ulubionym zespołem. Ale nawet sobie nie wyobrażałam, że pod czas tej wycieczki zdarzy mi się coś takiego. Kątem oka zauważyłam, że Sandra szybkim krokiem zmierzała w naszą stronę. Zdumiona, że dalej ktoś mnie trzyma, zwróciłam wzrok na Toru.
- Cóż za zniewalająco miłe zderzenie – powiedział do mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
- Yyy.. Przepraszam, że wpadłam… - zaczęłam dukać i czerwienić się. Chciałam skończyć, ale nagle mi przerwano.
- One Ok Rock! Nie wierzę… Jakim cudem… - powiedziała Sandra, ale nie mogła wypowiedzieć kolejnych słów, bo zamilkła z niedowierzania.
Taka widząc naszą reakcję uśmiechnął się i zrobił krok bliżej w naszą stronę.
- Yo! Tak, to my. Słyszę, że słuchacie naszej muzyki – wskazał na moje słuchawki na szyi, kiedy akurat leciało „Clock Strikes” – Miło mi, że nas znacie, ale mam nadzieję, że nie jesteście jednymi z psychofanek, które tylko wrzeszczą na nasz widok i nas gonią.
- Spokojnie. Kochamy waszą twórczość, ale gdybyśmy były to już dawno byście uciekali przed naszymi piskami - odpowiedziałam.
- Taka, jak tak bardzo chcesz pobiegać to mogę Cię pogonić, tylko na końcu musisz dać się złapać – wtrąciła się Sandra gdy już oprzytomniała. – Tak w ogóle to jestem Sandra, a to Ala.
- My się chyba nawet nie musimy przedstawiać sądząc po waszej reakcji . A tak poza tym… Wypowiedź w stylu Taki. Czyżbyście mieli podobny charakterek z Sandrą? – zaśmiał się Tomoya.
- Się niedługo okaże – odpowiedział Taka. – Co do biegania… To troszeczkę później zobaczymy na co Cię stać, bo teraz mam plan zabrać was z nami do klubu w ramach rekompensaty za nieuwagę Toru..
- Hej.. Aż taki niezdarny to ja nie jestem.. Teraz to miałem po prostu szczęście.
- Nie zaprzeczę – dodał Taka. – To jak. Zabieramy je ze sobą?
- Oj taak.. – odpowiedział Toru co chwilę mi się przyglądając. Czułam się przez to co najmniej dziwnie, bo dalej nie mogłam uwierzyć że mój ulubiony zespół stoi obok mnie, rozmawia z nami i zaprasza nas do klubu, a mój ulubiony gitarzysta, przygląda mi się co chwilę.
- Było by nam bardzo miło – dodali w tym samym czasie Tomoya i Ryota.
- Jeśli więc to One Ok Rock nas zapraszają, to nawet nie ma takiego wyjścia jak odmówienie wam – uśmiechnęła się Sandra i podeszła do Taki.
- To w którą stronę idziemy – zapytałam z zapałem.
- W tamtą – rzucił Toru. Nawet nie spostrzegłam jak złapał mnie za rękę i pociągnął lekko za sobą. Z zaskoczoną miną szłam za nim. Po chwili, gdy dorównałam mu krokiem, puścił mnie. Zapewne musiał zobaczyć na mojej twarzy lekkie zawiedzenie, bo od razu obdarzył mnie uśmiechem.
    Przez całą drogę wszyscy rozmawialiśmy o tym jakim sposobem poznałyśmy ich muzykę oraz jak oni się poznali. Było naprawdę fajnie przez ten krótki kawałek drogi, aż żałowałam, że tak szybko znaleźliśmy się przed lokalem, bo naprawdę fajnie się dogadywaliśmy. Gdy podchodziliśmy już pod klub, Ryota wyprzedził nas, podszedł do drzwi i otworzył je przed nami. Wraz z Sandrą weszłyśmy pierwsze, a reszta przepychała się koło drzwi by wejść jak najszybciej. Rozbawił mnie ten widok, gdy Taka wraz z Tomoyą przeciskali się przez wejście jednocześnie. Gdy już wszyscy razem przeszliśmy przez niewielki korytarz znaleźliśmy się w wielkiej sali. Naprawdę nie spodziewałam się, że będzie to aż tak fajne miejsce. Całe zrobione było w typowo muzycznym stylu. Na ścianach można było zobaczyć przymocowane gitary, plakaty zespołów oraz płyty winylowe.  Ściany były w czarno-czerwonych kolorach jak i cały wystrój.
- Nie źle. Podoba mi się tutaj – powiedziałam i zwróciłam się w stronę zespołu. – Naprawdę dziękujemy, że nas zaprosiliście tutaj.
- To nam jest miło, że możemy z wami spędzić trochę czasu. Na pierwszy rzut było widać, że jesteście miłe, śmieszne i naprawdę fajne – rzucił Ryota i się zaśmiał. - Ahh.. Muszę was ostrzec..  Taka jeszcze się nie rozkręcił i nie pokazał swojej prawdziwej natury. Za chwilę same zobaczycie.
- Heh… My same lepsze nie jesteśmy. Ona również – Sandra mówiąc to wskazała na mnie. - Teraz zgrywa nieśmiałą.. Do czasu..
- Już się nie mogę doczekać – wtrącił się Toru. - Gra ktoś w bilard ?
Gdy tylko padło to pytanie Sandra momentalnie popchnęła mnie w kierunku Toru i krzyknęła:
- Ona jest chętna! Nawet bardzo.
Momentalnie zarumieniłam się i odpowiedziałam:
- Nigdy nie grałam ale mogę spróbować i masz mi pokazać jak grać.
Od razu poszłam z Toru i Sandrą do drugiego stołu, bo przy pierwszym już zaczęli grać Taka i Ryota. Toru ustawił wszystko i dał mnie i Sandrze po kiju. Gdy ustawiłam się by pokazał mi jak się gra, objął mnie od tyłu, a ja się momentalnie uśmiechnęłam.
- Ładny masz uśmiech – usłyszałam.
- Dziękuję.
Po chwili rozmowy o tym jak grać, podnieśliśmy wzrok i ujrzeliśmy jak Sandra zaczęła pomału zbliżać się do Taki i dźgnęła go kijem.
- Przestań… - wymamrotał nie odrywając się od gry.
Sandra nic sobie z tego nie robiąc dźgnęła go jeszcze dwa razy i zrobiła dwa kroki w tył.
-  Jeszcze raz a pożałujesz – zaśmiał się i spojrzał na nią.
Szybkim ruchem zrobiła to jeszcze raz.
- Osz ty… - uśmiechnął się. – Niech ja Cię dorwę….
W tym samym momencie rzucili kije i zaczęli się gonić.
- Nie złapiesz mnie.. – powiedziała Sandra i schowała się za mnie.
Taka dalej goniąc Sandrę, wbiegł na Toru i popchnął go, a on stojąc obok wpadł na mnie.
- Jak widzę bardzo lubisz wpadać na mnie – mruknęłam.
- Oj bardzo to polubiłem.
Chwilę później zobaczyliśmy jak Sandra wraz z Taką turlali się po podłodze, aż on w końcu usiadł na niej i przytrzymał jej ręce by go nie zwaliła.
- Będziesz grzeczna?
- Spróbuje. Ale nie obiecuje…
- No dobrze… - westchnął i uśmiechnął się. Mimo zakończenia sporu dalej siedział na niej.  – Śmiesznie było.
- Tak. Szczególnie teraz kiedy mnie zgniatasz... Mógłby go ktoś wziąć? – zapytała kierując wzrok na Tomoye i Ryote.
    W międzyczasie, gdy Taka już się podniósł i nie chciał pomóc wstać Sandrze, wszyscy przenieśliśmy na kanapy na przeciwko dużego telewizora. Po chwili w końcu wokalista pomógł jej. Ale za długie oczekiwanie w odwecie został lekko pociągnięty  za rękę i  na chwile stracił równowagę. Naprawdę miło się na nich patrzyło. Od razu powodowali uśmiech gdy się widziało jak się wygłupiali. Lekko zmęczeni rzucili się na kanapę pomiędzy mną a Tomoya.
Po chwili, gdy obsługa przyniosła napoje, zaczęliśmy rozmawiać o ich najbliższej trasie koncertowej.
- Co powiecie na danie koncertu w Polsce? - rzuciła Sandra. - Nawet nie wiecie ile macie tam naprawdę wielkich fanów, którzy tylko czekają na wasz koncert...
- Z chęcią, ale nie teraz, bo mamy już zaplanowane występy, aż do końca roku - westchnął Tomoya. - Będziemy musieli porozmawiać z wytwórnią by zaplanowali kilka koncertów w Polsce w przyszłym roku. I wtedy was odwiedzimy.
- Tak teraz myślę, że po zakończeniu koncertowania po Europie i Azji może moglibyśmy zrobić sobie tydzień wolnego i właśnie odwiedzilibyśmy dziewczyny - dodał Toru. – Co o tym myślicie?
- Musieli byśmy porozmawiać z wytwórnią – odpowiedział Taka. - Ale myślę, że na luzie będziemy mogli. W końcu należy nam się odpoczynek po trasie.
- Naprawdę fajnie by było, gdybyście nas odwiedzili. Yay.. - dodałam. - Już nie mogę się doczekać.
- To wszystko ustalone. Będziemy robić wszystko by udało się nam was odwiedzić.
    Naprawdę zawsze chciałam by One Ok Rock wystąpili w Polsce. Nie tylko ja. Masa moich przyjaciół chciała usłyszeć ich na żywo. A teraz widzę, że już planują koncert. Naprawdę zaskoczyło mnie to, że mimo iż znamy się pół dnia, to naprawdę dobrze się dogadywaliśmy, jakbyśmy się znali od bardzo dawna. A jeszcze to, że będą chcieli nas odwiedzić po tej trasie koncertowej. Nie mogłam po prostu w to uwierzyć. Naprawdę już się nie mogłam doczekać. Widząc reakcje Sandry na propozycje Toru, nie tylko ja byłam bardzo zaskoczona i uradowana. Po chwili gdy nasze zaskoczenie z lekka minęło, zaczęliśmy się wygłupiać, a Taka szybkim ruchem wstał z kanapy, odwrócił się i zrobił dziwną pozę :
- Dobra. Kto gra w DDR?
- My sobie odpuścimy - powiedział Ryota i wskazał na siebie i Tomoye.
- Ja cem! - krzyknęła Sandra, zerwała się z kanapy i pobiegła w stronę mat.
- Z chęcią - powiedziałam i zwróciłam się do Toru. - Ale ty idziesz z nami i będziesz grał ze mną, bo nie udało nam się pograć w bilarda. Aha i nie masz innego wyjścia - uśmiechnęłam się, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę gry. Wyglądał na lekko zdziwionego moim zachowaniem, ale od razu uśmiechnął się zawadiacko, wstał i dodał:
- I tak wygram.
- Chciałbyś – odpowiedziałam i zwróciłam się ku wszystkim - To może zagramy dziewczyny vs. One Ok Rock. Co wy na to?
- Spoko. Mi pasuje - zawołał Taka. - A żeby było ciekawiej to może… Przegrani noszą kocie uszka i ogon do końca dnia.
- Oj słodko One Ok Rock będzie wyglądać w uszkach - uśmiechnęłam się i stanęłam przed pierwszą matą. Obok przed drugą ustawił się Toru spojrzał na mnie i powiedział:
- I tak zostaniesz nekosiem.
Spojrzałam na niego i odwróciłam się z udawanym fochem. Taka wybrał dla nas piosenkę "Koi No Mega Lover " i zaczęliśmy grać. Przez całą grę, co chwilę wszyscy nas rozśmieszali, próbując nas zdekoncentrować. Sandra stała koło Toru i co chwilę mówiła, że  będzie musiał robić za kota bez koszulki i z dzwoneczkiem na szyi, więc ma przegrać. Przez całą piosenkę jakoś próbowaliśmy nie paść ze śmiechu i dać z siebie wszystko, by zdobyć jak najwięcej punktów. W końcu skończyliśmy i pokazał się ostateczny wynik.
- Yyy.. Czyżby remis.. - zaczął Taka. - O nie... Hahaha.. Jednak Toru wygrał 100 punktami!
- No ale… Nie zgadzam się to nie fair! Tylko jeden ruch dobrze więcej… - i zaczęłam się śmiać.
- Przeznaczenia nie zmienisz, a po następnej rundzie pójdziemy po uszka dla Ciebie, kocie.
- Nie jestem kotem! – odpowiedziałam z bulwersem i poszłam wybierać piosenkę dla Sandry i Taki. Gdy tylko włączyłam „Red” The Gazette Sandra od razu zaczęła się śmiać i zwróciła się do mnie:
- Wiedziałam, że to wybierzesz.
    Pokazałam jej dłońmi serce i usiadłam na podłodze, by nie przeszkadzać im w grze. Po chwili obok mnie usiadł Toru oraz zaciekawieni naszymi zawodami Tomoya i Ryota. Sandra z Taką od początku toczyli naprawdę wyrównaną walkę. Przez cały czas byli mocno skupieni na grze. Pod koniec widać było, że Sandra sobie odpuściła walkę bo szło jej gorzej. Gdy w końcu pokazał się wynik, Taka zszedł z maty, podszedł do Toru i przybił z nim piątkę:
- Wygraliśmy! To teraz idziemy po uszka dla was – wstał i zniknął na chwile. Przyszedł po pięciu minutach trzymając w rękach kocie uszka.
- No to zostajemy zespołowymi neko girl – powiedziałam biorąc od Taki uszka i podałam jedne Sandrze. Taka i reszta co chwilę patrzyli się na nas i uśmiechali. Przez to czułam się trochę zawstydzona, ale na szczęście Sandra była w swoim żywiole.
     Po chwili nagle zerwał się Tomoya, widząc krzątającą się obsługę:
- Hej. Jedzenie dali! Choćcie! – i ruszył szybkim tempem w stronę baru. Gdy już wszyscy znaleźliśmy się pod barem ujrzeliśmy pełno sushi i ramenu oraz Tomoye, który już czekał aby jak najszybciej zacząć jeść.
- Siadajcie. Dali najlepszy ramen w tej dzielnicy – powiedział i zaczął jeść. Od razu wszyscy dołączyliśmy do niego. Jedzenie naprawdę było dobre. Gdy już wszyscy zjedli, Toru podniósł głowę jakby wpadł na jakiś pomysł, zaczął się szczerzyć i zwrócił się do nas:
- Hmmm… Jutro mamy wolny dzień, a Ryota z Tomoyą idą robić tatuaż i szukać nowego basu… Może wraz z Taką zabralibyśmy was do parku rozrywki i spędzili tam dzień?
- Bardzo fajny pomysł. Jestem za!
- I ja też – dodała Sandra. – Będę miała z kim się wyszaleć! Kyaa!
- Hehe.. Spoko. Już wiem nawet co planujesz… - zaśmiał się Taka. Zmieszany Toru lekko się zarumienił i odwrócił wzrok na chwilę. Przez ten moment wyglądał naprawdę słodko.
- Jak słodko.. – powiedziałam do Toru, a on odwzajemnił to uśmiechem.
    Po zaplanowaniu jutrzejszego dnia i omówieniu wszystkiego, Ryota spojrzał na telefon i powiedział:
- Robiło się późno. Czas nam się kończy. Zaraz będziemy musieli opuszczać lokal…
- Jaka szkoda.. A tak fajnie nam się dzisiaj bawiło – dodał Taka. – Szkoda, że tak szybko to minęło…
- Oj tam. Jutro zrobimy powtórkę i znowu ci podokuczamy – przeciągnęła się Sandra wstając z kanapy. Zaraz po niej wszyscy zaczęliśmy się podnosić z naszych miejsc i pomału skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Możemy was odprowadzić? – zapytał się Toru.
- Z miłą chęcią – odpowiedziałam. Widziałam, że Sandra była bardzo szczęśliwa, że może jeszcze trochę spędzić czasu z One Ok Rockiem.
- W którym hotelu mieszkacie? – zapytał się Taka
- W Hotel Horidome Villa.
- To ruszamy!
    Całą drogę się wygłupialiśmy, a wtedy gdy przez chwilę był spokój Taka wypytywał nas o to co lubimy, co czytamy, czego słuchamy. Dzięki tej rozmowie One Ok Rock dowiedziało się masę dziwnych rzeczy o nas. Miło było gdy zaprzeczali, że wcale nie jesteśmy dziwne.  Znowu droga bardzo szybko nam minęła. Naprawdę nie wiem kiedy znaleźliśmy się pod hotelem.
- Fajnie, że udało nam się spotkać tak zakręcone i pozytywne osoby – powiedział Tomoya. – Szkoda, że musimy się już pożegnać i że mnie i Ryoty jutro nie będzie.
- Nie martw się – odpowiedział Taka. – Jutro wieczorem ci wszystko opowiemy ze szczegółami.
- Idź ty wredoto.
Na pożegnanie wraz z Sandrą przytuliłam wszystkich po kolei. Przez chwilę, gdy Sandra przytulała Takie i nie chciała go puścić, on by się uwolnić zaczął ją łaskotać. Po lekkim duszeniu przez Ryote, Toru podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział cicho:
- Już nie mogę się doczekać jutra…
Od razu zaczerwieniłam się. Po jeszcze krótkim rozstawaniu się, wszyscy poszli, machając nam na pożegnanie.

Ostatnio edytowany przez MisakiYamashita (2013-11-16 21:45:40)


http://imageshack.com/a/img59/1223/slfl.jpg

Offline

 

#3 2013-11-07 08:25:16

 kochamowce

Użytkownik

2245477
Skąd: prawie Bydgoszcz
Zarejestrowany: 2013-11-05
Posty: 110
Punktów :   

Re: Moje spotkanie z OOR

Nie wiem czy jeszcze zdążyłam na konkurs, ale oto moja praca (napisana w autobusie na trasie Bydgoszcz-Warszawa). Enjoy!

Zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami (ale nie moimi niestety)




Obudził mnie delikatny szelest pościeli. To Luby właśnie się obudził. Nie otwierając oczu, słuchałam jak wstaje i wychodzi do łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie poprzedniego wieczoru. Czy to się stało naprawdę? Naprawdę jeszcze kilka godzin temu szaleliśmy na koncercie One Ok Rock? Otworzyłam oczy. Zgadza się, jesteśmy w hotelu w Londynie. Znów się uśmiechnęłam. Wczorajszy wieczór był bez wątpienia jednym z lepszych w moim życiu…

Po śniadaniu zebraliśmy wszystkie nasze rzeczy i ruszyliśmy na lotnisko. Cieszyłam się, że wracamy do domu, ale gdybyśmy zostali dłużej, moglibyśmy zwiedzić więcej muzeów, które tak podobały się Lubemu. No trudno, przynajmniej mamy pretekst, żeby tu wrócić. W końcu Taka obiecał, że oni też wrócą… Moje rozmyślania przerwało dotarcie autobusu na miejsce. Wysiedliśmy i, ponieważ nie mieliśmy większych bagaży, ruszyliśmy od razu do hali wylotów. Security check przeszliśmy bez problemów i szybko znaleźliśmy się w przestrzeni wypełnionej sklepami bezcłowymi i niezliczoną rzeszą pasażerów opuszczających stolicę Anglii. Mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc, gdy tylko zlokalizowaliśmy naszego gate’a, poszliśmy zwiedzać tę część lotniska. Mieliśmy zamiar pokręcić się trochę po sklepach i kupić pluszowego misia Paddingtona dla mojej małej kuzynki. Przedtem jednak trzeba było skorzystać z toalety. Najpierw Luby pilnował bagaży, a potem się zamieniliśmy. Korzystając z tej krótkiej chwili samotności wyciągnęłam słuchawki i po chwili w moich uszach zabrzmiał głos Taki „No more expectation…” „Lost and found” zawsze była jedną z moich ulubionych piosenek, więc zamknęłam oczy i wczułam się w nią. Sama nie zauważyłam jak zaczęłam podśpiewywać sobie pod nosem i prawie tańczyć. „Gushing vividly inside!” cicho krzyknęłam razem z Taką. Ah, uwielbiam ten utwór… Otworzyłam oczy i wtedy ich zobaczyłam. Stali tak i z zaciekawionymi minami mi się przyglądali. Zamarłam z otwartymi ustami, a oni wybuchli śmiechem. Zamrugałam. Ściągnęłam słuchawki na szyję i przełknęłam ślinę.

– Przepraszam, ale czy jesteście zespołem One Ok Rock? – wydukałam po japońsku, mając nadzieję, że to co mówię ma sens.

– One Ok Rock desu! – wyszczerzył zęby Ryota. Nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie stałam naprzeciwko mojego ulubionego zespołu w pełnym składzie. Właśnie z nimi rozmawiałam. Trochę zakręciło mi się w głowie.

– Dziękuję, że przyjechaliście do Europy! – krzyknęłam i zgięłam się w ukłonie. Były to słowa, które za wszelką cenę chciałam im przekazać. Początkowo chciałam zrobić wielki transparent z tym zdaniem i wziąć go ze sobą na koncert, ale uznałam, że za bardzo zasłaniałby innym. Potem żałowałam, że nie zrobiłam tego i tak, mogłam przecież rzucić go na scenę pod koniec koncertu. Ale teraz miałam szansę powiedzieć im to w twarz – Dziękuję! Wczorajszy koncert był wspaniały!

– O, czyli byłaś na naszym koncercie? – odezwał się Taka wyraźnie rozbawiony, ale też troszkę zaskoczony moim zachowaniem.

– Tak, specjalnie przyjechałam z Polski. Ale do Londynu miałam znacznie bliżej niż do Japonii – zaśmiałam się tylko trochę histerycznie. W tym momencie dołączył do nas mój Luby. – To mój Luby. Razem przyjechaliśmy na wasz koncert – powiedziałam i dodałam szybko – możemy zrobić sobie z wami zdjęcie?

– Spoko, nie ma sprawy – odparł Taka. O rany, jak ja ich uwielbiam. Nie każdy artysta tak szanuje swoich fanów.

– Aparat, szybko –syknęłam do Lubego. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam, że przecież on nie zna japońskiego i może nie orientować się w sytuacji, ale on już miał aparat w ręku. Jak zawsze niezastąpiony, uśmiechnęłam się do siebie.

– No dobra, ustawcie się – mruknął, a ja niepewnym krokiem podeszłam do chłopaków. Po mojej lewej stali Taka i Ryota, po prawej Toru i Tomoya. – Ok, say cheese! – powiedział Luby, a ja palce każdej z dłoni ułożyłam w znaczek V i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Jedno zdjęcie, drugie i już. Zerknęłam ukradkiem to w jedną, to w drugą stronę. Tylko Toru był ode mnie wyższy… Popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam, że Luby przekazuje aparat jakiemuś gościowi, podbiega do nas i ustawia się za mną. Ach, czyli jeszcze chwilkę mogę być tak blisko nich… Jeszcze jeden flesz i po wszystkim. Odwróciłam się przodem do chłopaków i zauważyłam, że Luby jest mniej-więcej wzrostu Toru.

– Dziękuję! – miałam wrażenie, że to jedyne słowo, które padało z mojej strony podczas tego spotkania. Ale byłam im przecież tak bardzo wdzięczna. Za ich muzykę, za ich podejście do fanów, za profesjonalizm, świetne koncerty i po prostu za to, że są. Popatrzyłam z tak bardzo bliska jeszcze raz na każdego z nich, a gdy mój wzrok napotkał wzrok Tomoyi, ten uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce w zapraszającym geście. Zerknęłam tylko szybko w stronę Lubego, który właśnie odbierał aparat od miłego przechodnia, a on skinął mi głową przyzwalająco. Widząc to, zrobiłam nieco chwiejny krok w stronę Tomoyi, a on mnie przytulił! Potem to samo zrobił Toru, Taka (co było trochę śmieszne, bo był prawie o głowę niższy ode mnie) i Ryota. Gdy basista wypuścił mnie ze swoich objęć zrobiłam krok do tyłu i jeszcze raz popatrzyłam na mój ukochany zespół.

– Dziękuję! Bardzo dziękuję! Uwielbiam waszą muzykę. Wasze piosenki były ze mną w szczęśliwych i trudnych chwilach – głos mi się załamał, a w oczach pojawiły się łzy.

– Spokojnie – Ryota poklepał mnie po ramieniu. W tym momencie Toru spojrzał na zegarek. – Musimy już lecieć – powiedział do pozostałych członków zespołu. – Miło było poznać, do zobaczenia! – zwrócił się do mnie.

– Właśnie, do zobaczenia na kolejnym koncercie – rzucił Taka.

– Może następnym razem spotkamy się w Polsce? – zapytałam nieśmiało. Wszyscy się roześmiali. A potem zebrali rzeczy, pożegnali się z nami i odeszli w swoją stronę śmiejąc się i żartując między sobą. Po kilku krokach Ryota odwrócił się i puścił do mnie oko. Wyszczerzyłam zęby i pomachałam do niego, a po policzku pociekły mi łzy… Poczułam jak Luby obejmuje mnie od tyłu. Długo jeszcze staliśmy tak i patrzyliśmy jak powoli się oddalają, aż usłyszeliśmy z głośników: „Final call for flight number 2748090 to Warsaw”. Jak oparzeni chwyciliśmy plecaki i pognaliśmy w stronę naszego gate’a. Po drodze mijaliśmy kolejne kolorowe sklepy i wtedy coś mi się przypomniało. – Paddington! – krzyknęłam. Mieliśmy przecież kupić pluszaka dla kuzynki. Po najszybszych zakupach w moim życiu popędziliśmy do samolotu. Na szczęście się nie spóźniliśmy.

Wyjrzałam przez okno samolotu i popatrzyłam z góry na morze chmur. Spojrzałam w prawo na śpiącego obok mnie Lubego. Uśmiechnęłam się do siebie, zamknęłam oczy i ściskając w rękach misia utrwalałam sobie w pamięci to, co stało się na lotnisku. Ich rozbawione miny, gdy mi się przyglądali jak wyśpiewuję ich piosenkę, mój szok, gdy ich zobaczyłam, ich zaskoczenie, gdy odezwałam się po japońsku… Każdą sekundę tego spotkania chciałam na zawsze wyryć w pamięci. Miałam niesamowite szczęście i wiedziałam o tym. Wiedziałam też, że samolot niedługo wyląduje, a my będziemy musieli wrócić do szarej codzienności, ale jeszcze na te parę chwil pozwoliłam sobie pogrążyć się w marzeniach…


http://25.media.tumblr.com/db6a16913941d713142df89ca630504a/tumblr_mvqxgqxh4c1su3fudo1_500.png

Offline

 

#4 2013-11-27 22:50:32

 Krycha

Użytkownik

13726542
Skąd: Elbląg
Zarejestrowany: 2013-10-12
Posty: 14
Punktów :   
WWW

Re: Moje spotkanie z OOR

Wreszcie nawiedziła mnie wena, yeah~ :v

____________________________

Zawsze myślałam, że niezwykłe sytuacje i historie zarezerwowane są tylko dla niezwykłych ludzi, a ja absolutnie się taka nie czułam. Cicha, skromna, zupełnie normalna. Ani to szczególnie zgrabne, ani ładne, ani ponadprzeciętnie utalentowane w jakiejś dziedzinie - pospolita, szara mysz, która boi się wystawić nosek zza miotły, pod którą się schowała. Bałam się też podróży, bo przecież to, co nieznane, automatycznie staje się złe i przerażające. Dlatego kiedy kuzynka zaprosiła mnie jesienią do siebie do Londynu, wahałam się nad odpowiedzią. W końcu decyzję podjęła za mnie mama, która stwierdziła, że marnowanie takiej szansy byłoby pozbawione sensu. No cóż, mama wie zawsze najlepiej, więc nie sprzeciwiałam się, choć miałam ochotę umrzeć na samą myśl o locie samolotem.
Na miejscu okazało się, że Ewa nie zaplanowała dla mnie żadnych większych atrakcji, co nawet mi odpowiadało - w większości przypadków nienawidzę zorganizowanego zwiedzania, nie podniecam się na myśl o oglądaniu zabytków i jednoczesnym słuchaniu ich historii, które zwykle opuszczają moją głowę szybciej, niż do niej trafiły. Miałam spędzić w Londynie dwa tygodnie w mieszaniu mojej polskiej kuzynki i jej męża Anglika. On pracował akurat na nocną zmianę w jakimś barze, a ona rano wychodziła do swojej małej kwiaciarni spełniać się jako florystka. Ponieważ John po pracy spał przynajmniej do dwunastej, całe przedpołudnie miałam zupełnie dla siebie i powiedziano mi, że mogę robić z tym czasem co tylko zechcę. Całkiem ciekawa perspektywa, co? Możliwość wyjścia na miasto, poznania Londynu od mniej oficjalnej strony. Przez kilka pierwszych dni nawet nie myślałam o korzystaniu z tego przywileju, za bardzo się bałam. A jeśli ktoś podejrzany mnie zaczepi? Albo się zgubię? A jeśli wpadnę pod samochód? Londyńskie ulice są o wiele bardziej ruchliwe niż te w mojej śmiesznej mieścinie, a ze mnie jest niezła łamaga. Wszystkie te obawy zgromadzone razem skutecznie trzymały mnie w domu prawie cały pierwszy tydzień.
W sobotę obudziłam się znacznie wcześniej nie dlatego, że chciałam. Pies sąsiadów z dołu postanowił urządzić z rana koncert szczeknięć i pisków, fundując mi przy tym koszmarny humor. Może dlatego w głowie zaświtała mi myśl, aby powłóczyć się trochę po mieście na własną rękę. Ewa proponowała mi to już wcześniej, ale do tej pory strach brał nade mną górę i nie odważyłam się sama zapuszczać wgłąb miejskiej dżungli. Tego ranka stwierdziłam jednak, że przecież raz kozie śmierć, a może uda mi się znaleźć jakieś ciekawe sklepy, do których nie weszłabym z kuzynką. Jeszcze przed dziesiątą byłam gotowa do wyjścia, z sercem bijącym jak dzwon i z głową pełną uzasadnionych obaw. Zgubię się, zgubię, na pewno! - powtarzałam sobie w myślach, co wcale nie dodawało mi odwagi. Znałam samą siebie i wiedziałam, że potrafię zgubić się nawet w pobliżu własnego domu, jednak ostatecznie wyszłam na ulicę i obrałam przypadkowy kierunek, dając się pochłonąć miastu.
Londyn nie był według mnie szczególnie czarujący, ale miał przynajmniej jedną zaletę - pogodę. Nie przeczę, że jestem dziwna. Mżawki, wilgoć i mgła zawsze kręciły mnie bardziej niż upały i susze, a pochmurne niebo wielbiłam sto razy bardziej od słońca rażącego w oczy. To dlatego moją ulubioną porą roku była jesień, a latem narzekałam ile wlezie. Mimo wszystko jednak nie mogłam zignorować potężnej ulewy, która zaskoczyła mnie po chyba półgodzinnym spacerze. Nie uśmiechała mi się wizja mnie samej przemoczonej do suchej nitki, więc schowałam się pod daszkiem przy jednej ze sklepowych witryn, przeklinając w duchu fakt, że nie wzięłam ze sobą parasola. Praktycznie nigdy nie znajdował on miejsca w torbie, którą zwykle przy sobie nosiłam, czego nieraz już pożałowałam. Mówią, że mądry Polak po szkodzie, lecz ja byłam odporna na podobne nauki.
Nie od razu zwróciłam na niego uwagę, nie zwykłam przyglądać się ludziom na ulicy. Po pierwsze jestem raczej nieśmiała i nie wiedziałabym, co zrobić, gdyby moje spojrzenie zostało odwzajemnione, taka ze mnie kaleka społeczna. A po drugie uważałam po prostu, że gapienie się na kogoś nie uchodziłoby za szczególnie uprzejme. Nie mogłam jednak w nieskończoność ignorować chłopaka, który przystanął obok mnie pod witryną. Zwłaszcza, że on akurat nie zapomniał o parasolu i najwyraźniej chciał podzielić się ze mną tym niewielkim schronieniem, gdyż przysunął je nieco w moją stronę. Pięknie, pomyślałam sobie, pomoc od nieznajomego: jedna z najbardziej niezręcznych sytuacji, jakie jestem sobie w stanie wyobrazić.
- Dzięki - wydałam z siebie ciche mruknięcie, podnosząc wzrok na chłopaka z bródką. Brzmiało to o wiele mniej przyjemnie, niż miało brzmieć, ale trochę zachrypłam od milczenia. Tak czy inaczej prędko przestałam się tym przejmować, kiedy moje myśli pognały zupełnie innym torem: skądś znałam tego młodego mężczyznę, który uśmiechnął się do mnie po usłyszeniu podziękowania. Moja niezdolność do szybkiego rozpoznawania twarzy dała o sobie znać, a kiedy już zorientowałam się, dlaczego ciemnowłosy wydał mi się być znajomy, musiałam włożyć trochę wysiłku w to, aby nie zemdleć. Co prawda nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło, ale wtedy czułam, że mi aż słabo, bo to chyba naprawdę był Taka z One Ok Rock. Pamięć może miałam kiepską, ale nie pomyliłabym tego uśmiechu z żadnym innym.
- Nieźle dzisiaj leje, nie? - zagadnął z trochę śmiesznym akcentem, podczas gdy ja walczyłam o to, aby moje oczy nie wyleciały z orbit.
- Eee... no - odparłam głupkowato. Jakoś nie mogłam pozbierać myśli. Nieraz wyobrażałam sobie, że pewnego pięknego dnia spotkam mojego idola; wiele fanek musi o tym marzyć. Głowę miałam zapełnioną scenariuszami takich chwil, ale to wcale nie pomagało mi odnaleźć się w sytuacji. W żadnej z tych zmyślonych scen nie padało i może na tym polegała główna trudność, nie jestem pewna.
- Słyszałem, że w Anglii prawie codziennie tak pada. To prawda?
- Nie wiem, jestem tu pierwszy raz - mruknęłam, wzruszając ramionami. - Czy ty jesteś..?
- Takahiro - przedstawił się, oddając mi lekki ukłon, który prędko odwzajemniłam, ale z wrażenia zapomniałam odwdzięczyć się podaniem własnego imienia.
- Muszę śnić - wydukałam tylko, na co on roześmiał się. Nie potrafiłam ocenić, czy śmieje się ze mną, czy raczej ze mnie, ale to nie miało wtedy tak wielkiego znaczenia. Kiedy sny pozostają snami, wszystko jest w porządku, ale kiedy przedostają się do realnego świata, człowiek nagle przestaje racjonalnie myśleć, a umysł wraca do pełnej sprawności dopiero po jakimś czasie, przeważnie odrobinę za późno.
- Jeśli tak ci będzie łatwiej, możemy uznać, że to sen - zaproponował po chwili Taka, a ja kiwnęłam głową. W końcu i tak nikt mi nie uwierzy.
- Więc... co robisz w moim śnie? - spytałam trochę nieśmiało, siląc się na spokój. Kolejna piskliwa fanka pewnie nie była tym, z czym chciałby mieć do czynienia.
- Chciałem wyjść na spacer przed koncertem.
- Aha. - Wydawało mi się wcześniej, że w moich własnych snach jestem bardziej elokwentna. Człowiek stale się czegoś o sobie uczy. - I wyszedłeś sam? - dopytywałam się.
- Nie, był ze mną Toru - usłyszałam w odpowiedzi. - Ale chyba go zgubiłem, głupio wyszło.
- Chyba?
- Możliwe jeszcze, że to on się zgubił, a nie ja - wyszczerzył się w uśmiechu, na co ja parsknęłam cicho, ale serdecznie. Trafił się optymista.
- Chciałabym pomóc ci szukać, ale sama nie znam miasta - użyłam najbardziej przepraszającego tonu, na jaki było mnie stać. Nie mogłam pozbyć się z głowy myśli, że gdyby chłopcy z zespołu trochę bardziej uważali na siebie podczas tego spaceru, mogłabym spotkać ich obu. Albo nie spotkać wcale, więc może jednak dobrze się stało.
- Nic nie szkodzi, obaj jakoś trafimy z powrotem do hotelu - pokiwał głową w taki sposób, jakby chciał sam siebie przekonać, że tak właśnie będzie. I chyba przekonał, bo nie wyglądał na kogoś, kto był złej myśli.
- Trzymam kciuki, żeby tak było.
- A będziesz na koncercie?
- Nie, nie zdążyłam kupić biletu - odmruknęłam trochę niechętnie. - No i moja mama nie bardzo chciała się zgodzić - przyznałam bez bicia.
- Och, przykro mi - usłyszałam i zaraz poczułam, że Taka klepie mnie po ramieniu. W to już na pewno nikt mi nie uwierzy. Przygryzłam trochę dolną wargę, zbierając się na odwagę, by zadać mu kolejne pytanie: niby banalne w tej sytuacji, ale dla mnie nieco krępujące. Minęła chwila, zanim pozbierałam odpowiednie angielskie słowa tak, aby prośba brzmiała jak najgrzeczniej.
- Czy mogłabym prosić cię o autograf? - wydusiłam wreszcie. Jego reakcja była do przewidzenia, znów obdarzył mnie uśmiechem i kiwnął głową, zgadzając się.
- Jasne, nie ma problemu. Masz coś do pisania?
- Mhm - odmruknęłam, otwierając torbę. Oczywiście miałam w niej długopis, zawsze mam ich kilka. Nader często jednak zdarza się, że nie mam przy sobie ani jednej kartki, nawet skrawka. Tak jak teraz. Gorączkowe poszukiwania nic nie dały, po chwili zrezygnowana spuściłam wzrok. - Mam tylko chusteczki - westchnęłam z goryczą. Moje słowa znów wywołały u niego śmiech. Czułam się jak clown, ale było to przyjemne uczucie, bo śmiał się ze mnie jeden z najbardziej podziwianych przeze mnie idoli. Mógłby śmiać się i do końca świata, serio. Ale prędko przestał.
- Mogą być chusteczki - stwierdził, wciąż rozpromieniony.
- Co?
- Mówię, że mogą być - powtórzył odrobinę wolniej, a ja wyciągnęłam z torby paczkę jednorazowych chusteczek z wytłoczonymi nutkami. Wziął je ode mnie razem z długopisem i użył szyby witryny jako podkładki. Ja w tym czasie musiałam przejąć na chwilę parasol, który trzymałam tak, jak gdyby był co najmniej ósmym cudem świata. Bo przecież był.
- Jak masz na imię?
Drgnęłam nieznacznie.
- Agata. - Ledwie to powiedziałam, a już zobaczyłam, jak Taka kreśli na chusteczce moje imię w katakanie. Po raz pierwszy naprawdę przydał się fakt, że tak łatwo zapisać je japońskimi znakami. Nie wiedziałam, czy się czerwienię, ale niewykluczone, że tak właśnie było, bo moje policzki mają skłonność do upodabniania się do buraków nawet bez specjalnej okazji.
- Ok, gotowe. Proszę.
Gdy dostałam moją własność z powrotem, wzbogaconą o podpis wokalisty One Ok Rock i krótką dedykację, miałam ochotę odlecieć z radości, choć może nie było tego po mnie widać. Z natury nie jestem bardzo wylewna, ale miałam wrażenie, że on to rozumie. Nie wiem, dlaczego. Może po prostu bardzo chciałam, żeby tak było i trochę poniosła mnie fantazja. 
- Dziękuję - powiedziałam, wykonując coś pomiędzy ukłonem i niezgrabnym dygnięciem, jakbym nie mogła się zdecydować. W istocie nie mogłam.
- Nie ma sprawy. Nie odbierzesz?
- Hm? - Dopiero po chwili zorientowałam się, że chodzi mu o dzwonek telefonu dobiegający z mojej kieszeni. Zerknęłam na ekran i wyciszyłam głośnik, nie odbierając połączenia. To Ewa chyba zaczynała się o mnie martwić, bo nikomu nie powiedziałam rano, gdzie idę. John musiał się nieźle zdziwić, kiedy po swojej pobudce nie zastał mnie w domu.
- To nic takiego, zaraz oddzwonię.
Poruszył głową w geście, którego nie potrafiłam do końca zinterpretować. Pewnie dlatego, że akurat zajęłam się chowaniem paczki chusteczek do najgłębszej kieszonki torby tak, aby na pewno nie zmokły; nigdy nie miałam tak cennych chustek i nie mogłam pozwolić, żeby cokolwiek się z nimi stało.
- To było miłe spotkanie - powiedział. Aha, czyli to już prawie koniec, no trudno. - Ale powinienem się już zbierać.
- Rozumiem - przytaknęłam, choć oczywiście nie chciałam się z nim rozstawać. - Wiadomo, sny się szybko kończą.
Wymieniliśmy przyjazne uśmiechy i skinienia głowami, a ja dopiero w tym momencie zauważyłam, że niebo trochę się rozpogodziło. Prawdopodobnie już od jakiegoś czasu, bo ludzie jakby śmielej przemierzali ulice.
- Do zobaczenia - pożegnał się, robiąc parę kroków w tył. Życzyłam mu powodzenia na koncercie i pomachałam do niego energicznie, kiedy bardziej się oddalił i odwrócił jeszcze na chwilę głowę w moją stronę. No i ostatecznie się rozstaliśmy.
Jeszcze przez kilka długich minut stałam tam oniemiała, nim dotarło do mnie, co się właściwie stało. Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero wibracja telefonu w kieszeni, tym razem musiałam już odebrać. Rozmawiając z kuzynką byłam wciąż tak nieobecna, że chyba pomyślała, że coś piłam, ale nie przejęłam się tym w ogóle. To spotkanie nakręciło mnie na kilka kolejnych miesięcy, teraz mogłam znieść wszystko. Co z tego, że on za tydzień lub dwa prawdopodobnie nie będzie już pamiętał, że w dzień jednego z wielu koncertów spotkał na szarej, londyńskiej ulicy jakąś małą, niepozorną Polkę, która nawet nie mogła pójść na występ jego zespołu? To nieistotne. Wystarczą mi te wspomnienia i podpis na chusteczce, o więcej nawet nie śmiałabym prosić.

Ostatnio edytowany przez Kryśka (2013-11-28 10:46:45)

Offline

 

#5 2013-12-02 21:01:47

 Hikari

Użytkownik

Zarejestrowany: 2013-12-02
Posty: 3
Punktów :   

Re: Moje spotkanie z OOR

Mam nadzieje,że się nie spóźniłam, ale dopiero teraz naszła mnie wena.  Nie pisze za dobrze, ale mam nadzieje,że się spodobają moje wypociny.

_________________________________

Siedziałam na lotnisku Londyńskim, wyczekując momentu pojawienia się mojej przyjaciółki. Jej samolot miał wylądować już 10 minut temu, ale nadal nie było wiadomości, że już przyleciał. Oby dwie miałyśmy iść jutro na koncert, więc nie przyjmowałam do siebie żadnych czarnych myśli. Postanowiłam umilić sobie czas muzyką. Wyciągnęłam z kieszeni moją czarno-czerwoną mp3 i włożyłam słuchawki do uszu. Zamknęłam oczy. Sprzęt był pełen piosenek mojego, ukochanego zespołu One ok rock. Właśnie leciała „Nothing Help” , gdy poczułam jak z impetem coś spada na moje nogi. Odczułam lekki ból i otworzyłam oczy, skłonna wydrzeć się pełnym gardłem, na nieostrożną osobę. Moim oczom ukazał się tłum ludzi w koło, a przede mną stał azjata o czarnych włosach i ciemnych oczach z kozią bródką. Miał na sobie żółto-czarnego fullcap’a , białą bluzkę z jakimiś napisami i ciemne jinsowe spodenki. Znałam jego twarz już od dobrych paru lat, ze zdjęć, wywiadów czy też z koncertów, które śledziłam w necie. Nigdy nie marzyłam jednak o jego spotkaniu oko w oko. Moje usta, które przed chwilą domagały się zbluzgania osoby odpowiedzialnej za ten mały wypadek, teraz wykrzywiły się w piękny i szczery uśmiech. Czułam jakby świat się na moment zatrzymał byłam tak zafascynowana tą chwilą, że zapomniałam ściągnąć słuchawki z uszu, które grały kolejny już utwór. Mężczyzna stojący przede mną zaczął coś mówić, ale zupełnie go nie słyszałam, po chwili spostrzegłam się dlaczego i szybko wyłączyłam mp3. Dopiero teraz usłyszałam jaki panował w koło wrzask. Wszyscy wykrzykiwali : -One ok rock!! albo –Taka!! , - Toru spójrz tutaj! , -Ryota i Tomoya dajcie autograf!
To utwierdziło mnie jeszcze bardziej, że mam doczynienia z członkami One ok rock, których tak bardzo lubiłam.
-Przepraszam cię, wymsknęła mi się- powiedział czarnowłosy z miłym uśmiechem na twarzy.
-Nic nie szkodzi-wydukałam, choć w gardle czułam jakbym miała jakiś kamień. Nie wiedziałam co powiedzieć, tłum w koło robił zdjęcia, krzyczał i spoglądał na nas. Dziwnie się czułam w takiej sytuacji.
-Jestem Takahiro, ale sądząc po tym jak głośno słuchałaś naszej piosenki, to już nas znasz- odpowiedział i zrobił znowu ten swój roześmiany wyraz twarzy, który tak kochałam.
Stałam bez słowa, zachwycając się chwilą, ale nie chciałam też wyjść na psychofankę.
-W ramach przeprosin może pójdziesz z nami gdzieś na kręgle, albo do restauracji-dodał.
Za nim odpowiedziałam usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki, która od pewnej chwili przyglądała się tej zabawnej sytuacji.
-A może byś mnie tak przedstawiła Asia- w tej samej chwili podszedł do nas szybko ochroniarz, który w końcu odszedł od napierającego tłumu. Złapał moją koleżankę i wskazał na mnie bym też podeszła, ale Takahiro w porę zareagował i wyjaśnił wszystko. Na koniec zwrócił się do mnie jeszcze raz.
-Już wiem jak masz na imię Asia, spotkajmy się na kręglach, w kręgielni o nazwie ,,Angel or daimon” o 14.30, a no i weź koleżankę- mrugnął do mnie oczkiem poczym skierował się za ochroniarzem, tak jak reszta zespołu, która skończyła rozdawać autografy i pakować kilka rzeczy. Dalej nie wiedziałam czy to tylko sen czy wszystko zdarzyło się naprawdę? Tak wiele razy wyobrażałam sobie tą chwilę, ale nigdy nie myślałam, że potoczy się właśnie w ten sposób. Moje zadowolenie było tak wielkie, że czułam jak moje serce szybciej bije, a pozytywna energia, taka sama jak przy słuchaniu ich piosenek rozchodzi się w moim ciele. Przyjaciółka szarpnęła mnie lekko.
-Ty spryciulko, jak to zrobiłaś?
-Siedziałam i słuchałam ich piosenek, nie zwracając uwagi na resztę świata.
-Jesteś pewna, że walizka spadła ci tylko na nogi, a nie głowę?- zaśmiała się.
-Hahahha bardzo śmieszne- uśmiechnęłam się .
- Tak więc zwijajmy się, nie ma co tu siedzieć. O 14 trzeba na te kręgle z chłopcami.
Wyszłyśmy z lotniska, wsiadłyśmy w taxi i pojechałyśmy do hotelu. W czasie drogi rozmawiałyśmy jeszcze na temat tego szczęśliwego spotkania, jak i zbliżającego się koncertu One ok rock.
-A może dzięki temu, dostaniemy jakąś wejściówkę dla VIP-ów?
-Asia ty już lepiej nic nie myśl- uśmiechnęła się, przyjaciółka.
Po 30 minutach dojechałyśmy na miejsce. Rozlokowałyśmy bagaże w pokoju, który wcześniej zamówiłam. Pomieszczenie średniej wielkości z dwoma łóżkami i dużą szafą, dawało w miarę swobodę ruchu. Łazienka była jednak najlepszą rzeczą w tym wszystkim. Duża, przestrzenna, z okrągłą wanną, która pomieściłaby kilka osób. Nie zostaniemy tu za długo, więc liczba moich ciuchów była mała, przyjechałam już wcześniej więc zdążyłam się rozpakować. Teraz pozostało mi trochę czasu na odpoczynek i wybór stroju na spotkanie. Upadłam zmęczona na łóżko.
-Nad czym tak myślisz?- wyrwała mnie z rozmyśleń przyjaciółka.
-Zastanawiam się, jakie miałam szczęście spotykając ich. Czemu ja? Jest tak wiele dziewczyn, a mi się to udało, dziewczynie z Polski, która nie sądziła,że zdoła przyjechać w tak odległe miejsce na koncert,a co dopiero móc możliwość rozmowy z nimi.
-Fakt miałaś szczęście. Tak strasznie ci zazdroszczę! Z drugiej strony jednak wybieramy się tam razem, do nich dzisiaj.
-Zaskoczyło mnie,że nas zaprosił.
-Wg to będziesz w gazetach, bo wiele osób robiło zdjęcia wam, nawet fani.
-O matko! A jak źle wyszłam? Co jeśli Taka będzie miał jakieś problemy,że z takim brzydalem na zdjęciu wylądował?
-Jejku jak ty mnie denerwujesz!-powiedziała i dała mi pstryczka w nos. Po czym dodała - Jesteś ładna i powinnaś się cieszyć,że masz z nim zdjęcie. Tyle osób by oddało za to wszystko.
-No dobra, dobra. Idę wziąć kąpiel, bo grzech nie skorzystać z tej wanny-zaśmiałam się, wyciągnęłam z torby ciuchy, które wydawały się dość  porządne jak na spotkanie z OOR. Poczłapałam do wanny. Po kąpieli, ujrzałam śpiącą przyjaciółkę, z słuchawkami w uszach. Miałyśmy jeszcze kilka godzin do wyjścia więc postanowiłam też skorzystać z wypoczynku. Nastawiłam budzik półgodziny przed czasem.
DWIE GODZINY PÓŹNIEJ
Głośny budzik telefonu, wygrywał alarm w postaci piosenki The beginning. Obudziło mnie to od razu. Szturchnęłam kumpele, która uchyliła powieki mówiąc :
-Jeszcze 5 minut mamo!
-Jakie 5 minut?! Wstawaj,bo się spóźnimy i będziesz żałowała!-wykrzyknęłam do jej ucha, od razu stawiając ją w pełnym rynsztunku.
Wyszłyśmy z pokoju hotelowego. Około 15 minut zajęło nam dotarcie na miejsce. O dziwo lokal był nieczynny. Wisiała tylko karteczka ,,LOKAL ZAREZERWOWANY". Zrezygnowane i  zrozpaczone chciałyśmy się wrócić. Stawiałyśmy pierwsze kroki w tył, gdy nagle ktoś krzyknął.
-A wy gdzie się wybieracie!
Mechanicznie odwróciłyśmy głowy. Przed nami stali chłopcy, którzy z dziwnymi minami spoglądali na nas. Ilustrowali nas z góry do dołu. Ryota uśmiechał się, a Tomoya delikatnie oparł się o niego.
-Coś jest nie tak, lokal jest zarezerwowany, chyba nie mamy gdzie pójść- powiedziałam,robiąc najsmutniejszą minę jaką potrafiłam. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiechy. Czyżbym powiedziała coś nie tak? To pytanie wyraźnie mnie dręczyło.
-Hahaha..głuptas z ciebie....hahaha- powiedział Taka,reszta zespołu mu przytaknęła. Wtedy podszedł do mnie i chwycił za rękę, to samo zrobił Tomoya z moją przyjaciółką , która nagle zrobiła się nieśmiała i małomówna. Zaprowadzili nas przed same drzwi i wprowadzili do środka.
-Ej, bo to jest chyba impreza zamknięta nie możemy tak tu wchodzić.
-Tak się składa,że nie lubimy miejsc, w których czujemy się nieswojo. Wynajęliśmy więc cały ten lokal-powiedział Ryota.
Stanęłyśmy oby dwie jak wryte. Kiwnęłyśmy tylko znacząco głowami. Same z zespołem w takiej dużej kręgielni. To był niemały szok.
-Okej no to może podzielmy się na drużyny?- przerwała moja kumpela.
-Co proponujesz?-odpowiedział zespół.
-No to może Taka, Asia i Ryota będą razem, a ja z Toru i Tomoyą.
-Nam to pasuje.
Graliśmy bardzo długo, przez ten czas wydarzyło się dużo śmiesznych i nieoczekiwanych rzeczy. Jedną z nich była, próba rzucenia ze mną kuli, którą sam zaproponował Taka. Stanął za mną i chwycił moją dłoń, w ciepły uścisk. Moje serce biło tak szybko,że nawet nie myślałam o grze. Razem wypuściliśmy kule, ale ta nie zbiła ani jednego pionka. Przez co przegraliśmy jedną rundą z przeciwnikami.
-Ej,przegraliśmy!-wykrzyknęłam.
-O to chodzi, teraz my prowadzimy-odezwał się Tomoya.
- O nie, Taka to twoja wina- rzuciłam się na niego łaskocząc. Ten upadł na ziemie i zaczął się śmiać, wyraźnie znalazłam jego słaby punkt. 
Następnie, narzekający na głód Tomoya ruszył by zamówić hołdy Londyńskiego żarełka. Tak z pewnością on kocha całe jedzenie na ziemi. Zjadł chyba z nas wszystkich najwięcej.
Chyba wszyscy tego dnia czuliśmy, że możemy odpocząć, od codzienności i poczuć się jak małe dzieci w swoim towarzystwie. Niestety przyszedł czas rozłąki i wszystko wydało się takie odległe. Jakby nigdy się nie wydarzyło. No, bo przecież taka szansa wydaje się nieprawdopodobna, nawet nie było ich w Polsce, a kobitki z tak odległego miejsca mogły z nimi przebywać. To najważniejsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała. Mam nadzieje,że OOR nas zapamięta. Nic nie powiedziałyśmy im,że będziemy na koncercie. Oni o to nie pytali, a my nie chciałyśmy za bardzo mówić, bo potem jeszcze bardziej dręczyła by nas tęsknota. Po pożegnaniu, pomachałyśmy im i udałyśmy się do hotelu. Mimo wszystko zastanawiałyśmy się, czy na koncercie, znów będziemy miały niespodziewaną szansę spotkania z nimi oko w oko.

Ostatnio edytowany przez Hikari (2014-01-09 21:58:02)

Offline

 

#6 2014-01-13 19:46:44

Egami Aiko

Użytkownik

Zarejestrowany: 2013-12-02
Posty: 1
Punktów :   

Re: Moje spotkanie z OOR

One Ok Rock ワンオクロック
            Moja Historia.
1 Grudnia.  2013 rok. Popoludnie.
-Jest 14:00, a ja się dopiero obudziłam.. nieźle..
Jestem Natalia,  mam 15 lat i.. Jestem  wielką fanką Japońskiego zespołu rock’owego ONE OK ROCK i ogólnie fanką Japońskiej popkultury.
- Eh.. ciężkie jest życie fana..  – Westchnęłam.
Jak zwykle pierwsze co robię po wstaniu z łóżka.. to włączenie komputera.
Weszłam na Facebook’a, na ask’a, i jeszcze na milion innych stron.. a następnie na you tube’a, żeby zobaczyć czy MrJedi dodał jakiś nowy filmik ze swojej wycieczki z Japonii.
Jedyne co mnie tam zdziwiło, to filmik, przez który MrJedi ogłasza swój konkurs. Był to konkurs na najlepsze opowiadanie pod tytułem
„Moja Wycieczka Po Japonii” . Zaciekawiło mnie to, więc trochę poczytałam I okazało się, że ten konkurs jest do jutra!  A nagroda za wygraną była.. niezwykła..
-Co?!  Nagrodą jest tygodniowy wyjazd do Japonii z MrJedi’em?! – Krzyknęłam na cały dom.
Pomyślałam, że to niemożliwe i, że nikt nigdy by nie wybrał takiej nagrody..  ale, że jest to akurat on.. to mogłabym się tego po nim spodziewać. Sama myśl, że mogłabym spełnić swoje marzenie o wyjeździe do Japonii, dzięki takiemu konkursikowi.. to było jak sen... Od razu zaczęłam myśleć nad opowiadaniem, chociaż zawsze wiedziałam, że nie jestem w takich rzeczach najlepsza… ale chciałam spróbować!
         1 Grudnia. 2013 rok. Pozny wieczor.
Siedziałam nad tym opowiadaniem , chyba ponad 6 godzin.. Miałam duuuużo poprawek i momentami już miałam dosyć, ale.. nie poddałam się bez walki. Musiałam także podać swój e-mail, ponieważ na niego będzie wysyłana informacja o zwycięstwie.
-Skończyłam! Teraz tylko muszę to skopiować i wysłać MrJedi’owi! Naprawdę nie wierzę, że udało mi się napisać aż tyle! Kto wie, może jednak wygram i polecę do Japonii.. Hah.. Chyba bym się popłakała ze szczęścia..  – Zaśmiałam się i poszłam spać.
       3 Grudnia. 2013 rok. Ranek. 9:15
- Kurde.. wyniki powinny już być.. a może ma tego, za dużo..?
Zaczynam wątpić, że cokolwiek wygram.. – Powiedziałam z lekkim smutkiem.
MrJedi napisał na swoim profilu, że przyszło do niego bardzo dużo opowiadań i, że wyniki ogłosi dopiero dzisiaj późnym wieczorem ok. 23:00
Skoro była środa to pomyślałam, że nie będę ciągle siedzieć przy komputerze i trochę się pouczę.
Kilka godzin pozniej..
       Uczyłam się tak długo, że nawet nie zauważyłam że jest już 18:00.
Poszłam zrobić sobie coś do jedzenia, i pomyślałam, że sprawdzę co tam się dzieję na Facebook’u. Przy okazji sprawdziłam też kanał MrJedi’a.
Mym oczom ukazał się filmik, ujawniający zwycięzcę konkursu. Byłam w szoku, ponieważ filmik miał się ukazać o wiele później. Kompletnie się na to nie przygotowałam psychicznie.. mogłam się popłakać jeśli ktoś inny by wygrał.. chociaż wiedziałam, że na moją wygraną są małe szanse.. Włączyłam na spokojnie filmik.
-„ Do zwycięzcy wysłałem e-mail’a z Gratulacjami i informacją o zwycięstwie. Jest tam także, opisana cała wycieczka po Japonii i godzina lotu itp. Itd.”
Nie mogłam wytrzymać presji, więc natychmiast otworzyłam swoją skrzynkę mail’ową.
-Co to jest..? Czy to..?
Zauważyłam tam mail od MRJEDI’A.. i od razu go otworzyłam.
-„GRATULUJEMY WYGRANEJ W NASZYM KONKURSIE NA NAJLEPSZE OPOWIADANIE POD TYTULEM „ MOJA WYCIECZKA PO JAPONII!”
Moje oczy natychmiastowo zalały się łzami. Wtedy już wiedziałam, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, ale nadal nie mogło do mnie dotrzeć to.. że z tak wielu opowiadań.. wybrał akurat moje..
Oprócz ogłoszenia o zwycięzcy w filmiku przez kilka minut MrJedi mówił, dlaczego wybrał akurat te opowiadanie.. czyli moje.
-„Pewnie teraz zwycięzca zastanawia się, dlaczego wybrałem akurat jego opowiadanie. Odpowiedź jest prosta. Po prostu przewyższało wszystkie inne opowiastki. Było pełne emocji, a także łatwo się je czytało. Można było dostrzec to, że naprawdę cieszy Cię ta wycieczka. Nie było skomplikowane i były zawarte tam drobne żarty. Dlatego się nam spodobało.
-Czekaj.. „nam”..? – pomyślałam.
Nagle na filmiku pojawiły się dwie kobiety. Okazało się, że to były przyjaciółki MrJedi’a. I pomagały mu wybrać to jedne opowiadanie.
Jakoś tak.. ucieszyłam się, że aż trzem osobom się ono spodobało.. nigdy nie umiałam pisać, więc.. to pierwszy raz kiedy coś napisałam..
Po filmiku zapoznałam się z całym e-mail’em jaki mi wysłali. Teraz tylko musiałam opowiedzieć o wszystkim rodzicom.
4 Grudnia. 2013 rok. 15:00
Rodzice są w domu, więc postanowiłam im teraz o wszystkim powiedzieć. O tym, że wygrałam konkurs i, że mogę wkońcu polecieć do kraju, który bardzo kocham.
Ten sam dzien. 15:50 Srodek rozmowy.
-Ale dlaczego niby nie mogę jechać co?! – Krzyknęłam z zapytaniem.
-Bo jesteś jeszcze za młoda, na takie długie wycieczki, i to jeszcze z obcymi ludźmi. A zresztą, dziecko. Japonia jest na drugim końcu świata. Nie puszcze Cię samej tak daleko. – Mój tata odpowiedział stanowczo.
-To nie są obcy ludzie! Tato! Błagam Cię! Dlaczego ty nigdy nie umiesz zrozumieć, że to moja jedyna szansa w życiu, żeby pojechać do tego kraju! Nie rozumiesz, że ja właśnie tam powinnam być?! – Spytałam wkurzona.
-No jak to nie obcy. Nie znasz ich, i nigdy nie widziałaś ich na oczy.
-Może i ich nie widziałam, ani nic o nich nie wiem. Ale wiem jedno. Nigdy nie zrobili by nikomu krzywdy! Nie są tacy!
Wtedy mama wtargnęła do pokoju i wtrąciła się w rozmowę. Ale na szczęście.. stanęła po mojej stronie. Powiedziała tacie, że to może być moja jedyna szansa w życiu, abym pojechała do Japonii.
      Rozmawiała z nim tak jeszcze z 30 minut. Ale dzięki bogu, tata dał się przekonać. Byłam taka szczęśliwa, że się popłakałam i dziękowałam mamie, chyba z tysiąc razy.. i oczywiście tacie też. Teraz mogłam się tylko przygotowywać do lotu! A lot miał być już jutro o godzinie  7:00. Pobiegłam szybko do mojego pokoju i zaczęłam się pakować, chociaż cały czas płakałam ze szczęścia.
     5 Grudnia. 2013 rok. Dzien wylotu. Lotnisko. 
Dziś był już dzień wylotu. Musiałam czekać na lotnisku z dziesięć minut, ponieważ MrJedi i jego przyjaciółki się trochę.. spóźniali.. Ale na szczęście po 15 minutach.. byli już na miejscu. Gdy się spotkaliśmy, wszyscy się sobie przedstawiliśmy. MrJedi nazywał się Patryk, jego blond włosa przyjaciółka miała na imię Anna, a brązowo włosa Magda. Po kilku minutach pożegnałam się z rodziną i wsiadłam do samolotu. Wszyscy siedzieliśmy koło siebie, dlatego mogliśmy się lepiej poznać.
Lecieliśmy baardzo długo, wkońcu Japonia nie jest tak blisko. To drugi koniec świata, ale wkońcu wylądowaliśmy. Od razu jak wyszłam z samolotu, szczęka mi opadła z wrażenia. Miasto było przepiękne. Tak jak sobie wyobrażałam.  Dzień zakończył się zwyczajnie. Okazało się, że MrJedi ma kupiony dom w Tokio, więc pojechaliśmy tam, rozpakowaliśmy się i poszliśmy spać.
6 Grudnia. 2013 rok. Tokio. 9:00
To nasz pierwszy dzień w Tokio, więc postanowiliśmy wstać wcześniej i trochę pozwiedzać, a dlatego, że Patryk, Ania i Magda byli już tutaj wieeele razy, powiedzieli że muszą mnie po oprowadzać, po okolicy.
Ania napisała plan wycieczki po Tokio. Na 1 miejscu była oczywiście, Akihabara. Zawsze chciałam tam pójść, bo jest to moje ulubione miejsce w Tokio, więc byliśmy tam ok. 4 godziny. Potem poszliśmy na ulicę Harajuku, gdzie roiło się od ludzi w cosplay’ach. Gdy chodziliśmy po Harajuku, zauważyłam sklepik Totoro, więc zaczęłam do niego biec, a on był akurat koło ściany. Niestety potknęłam się, i bym upadła ale na szczęście poleciałam na ścianę i nie bolało to aż tak bardzo. Kiedy otworzyłam oczy, ukazał mi się wielki czarno-niebieski plakat, z jakimiś postaciami.. nie mogłam zobaczyć, co to było ponieważ miałam przez chwilę rozmazany obraz. Lecz po chwili, mój wzrok się wyostrzył i ujrzałam plakat z moim ukochanym zespołem.. ONE OK ROCK. Byłam kompletnie zaskoczona i szybko zawołałam Patryka i dziewczyny, aby mogli mi przetłumaczyć, bo jeszcze nie znałam niektórych słów i nie mogłam dojść to całkowitej treści. Patryk przetłumaczył to dla mnie i wychodziło na to, że ONE OK ROCK, będzie miało koncert na Yokohama Arena, 7 Grudnia o godzinie 20:00. Z moich oczu automatycznie zaczęły lecieć łzy. Nie dość, że jestem w Japonii to także mój zespół, który kocham już 3 lata.. będzie miał tutaj koncert. Byłam taka szczęśliwa, ale i tak nie wiedziałam czy będę mogła pójść w ogóle na ten koncert.. wkońcu nie byłam tu sama. Patryk, Ania i Magda od razu zauważyli, że baardzo chciałabym pójść, a że Magda miała dobre znajomości wykonała parę telefonów parę metrów od nas. Oczywiście nie wiedziałam co się święci i o nic nie pytałam.
- Natalciuuu, zgadnij gdzie właśnie zadzwoniłam! – Spytała się mnie, z dużym uśmiechem na ustach. Jakby była z czegoś bardzo zadowolona.
-Magda..? Co się stało? Skąd mam wiedzieć, gdzie dzwoniłaś – Odparłam.
- Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, która sprzedaje dobre miejscówki na koncerty. Wszyscy w Japonii właśnie u niej kupują bilety. No i zadzwoniłam do niej i.. powiedziała, że sprzeda nam bilety na koncert ONE OK ROCK na Yokohama Arena i będziemy mieli miejsca w drugim rzędzie! – Powiedziała i zaczęła skakać z radości.
Jak to usłyszałam.. nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam jak słup soli. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Moja cała twarz ociekała łzami.. i nie mogłam tego powstrzymać.. po prostu.. byłam bardzo szczęśliwa. Czułam, że moje największe marzenie, które miałam już od kilku lat.. już się powoli spełnia.. i nie mogłam w to uwierzyć.  To było jak sen, który się wkońcu ziścił.
-I jak? Zadowolona z tej informacji? – Zaśmiała się.
-J-J-Ja.. N-Naprawdę.. Bardzo Ci Dziękuję.. Naprawdę.. Dziękuję Ci Magda.. – Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Dziewczyny się zaśmiały i przytuliły mnie. Przechodni patrzyli się na nas, i nie wiedzieli co się dzieję.
Po tym zdarzeniu, postanowiliśmy pójść i kupić sobie Creepy. Jest to duży zawinięty w trąbkę naleśnik, a w środku są wrzucane prze różne rzeczy. Na przykład owoce, może być nawet sernik.. Patryk i dziewczyny uwielbiali je, i namawiali mnie abym spróbowała, więc spróbowałam. Są przepyszne! Już wiem co będę tutaj na mieście codziennie jadać. Podczas jedzenia Creep’ów, dalej chodziliśmy po Harajuku, ale niestety.. czas tutaj tak szybko płynął, że ni stąd ni zowąd, już była 21:00 .. więc trzeba było się już zbierać do domu..  Szliśmy tak już z 10 minut, ale nagle Patryk zatrzymał nas i spytał, czyż ten wieczór nie jest piękny.
- Patryk? Co tak nagle? Hmm.. no, ale muszę ci przyznać rację. Wieczór jest niesamowity. – Odpowiedziała Anna, z lekkim zdziwieniem.
-Skoro jest taki niesamowity, to może chciałybyście pooglądać sobie miasto.. z innej perspektywy? – Uśmiechnął się.
-Co masz na myśli? – Spytała Anna.
-Co mam na myśli? Hah.. chcecie wejść na Tokio Tower czy nie? – Spytał i złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w inną stronę.
Nic nie mówiłam, bo od razu jak usłyszałam słowa ‘Tokio Tower’ chciałam już tam być. Dziewczyny nadal były lekko zszokowane, więc stanęłam na chwilę i zawołałam je, one natychmiast się otrząsnęły i zaczęły do nas biegnąć z uśmiechami na twarzach.
6 Grudnia. 2013 rok. Tokio. 21:35
Po 25 minutowej przechadzce, dotarliśmy na miejsce. Widok z dołu był piękny, ale nie mogłam sobie wyobrazić jaki będzie tam.. na samej górze. I pomyśleć, że kiedyś oglądałam filmiki MrJedi’a właśnie, jak pokazywał widoki z Tokio Tower. Na filmiku było wszystko ładnie pokazane, ale filmik to nie to samo co zobaczenie tego na własne oczy. Krajobraz Tokio na pewno będzie niesamowity.
                   Chociaż jest już dość późno.. właściwie o tej godzinie Tokio nabiera życia. Jest naprawdę dużo ludzi.
          20 minut pozniej.
Staliśmy w kolejce, ponad 20 minut.. ale nareszcie jesteśmy. Kupiliśmy bilety i udaliśmy się do windy. Było masę ludzi, więc musiałam uważać, żeby się nie oddalić od mojej paczki. Weszliśmy do windy. Już jak wjeżdżaliśmy na 1 piętro, widok był jak z bajki. Nie można tego opisać słowami.
       No i wkońcu, po kolejnych 10 minutach, wjechaliśmy na ostatnie, najwyższe piętro!
-O boże! Magda patrz! Mimo, że byłam już tutaj kilka razy to widok i tak za każdym razem zwala mnie z nóg.. – Powiedziała, zachwycona Ania.
-Masz rację. Natalciu.. przyglądaj się, przyglądaj. Być może już nigdy nie zobaczysz piękniejszego widoku. – Uśmiechnęła się i zaczęła namiętnie patrzeć na widoki, z wieży.
Wciąż nie wierzyłam, że jestem na tej sławnej Tokio Tower.. i tak jak wszyscy mówili. Widok jest przepiękny i.. nie do opisania.. Spoglądałam na ten krajobraz Tokio, chyba z 10 minut.. Wpatrywałam się w migoczące światełka na ulicach, na pięknie ozdobione sklepy i na ulice pełne ludzi. To wszystko.. to był właśnie krajobraz Tokio. Magda pewnie ma rację. Już nigdy nie uda mi się zobaczyć czegoś bardziej cudowniejszego.
Ten sam dzien. 2013 rok. 22:00
Po godzinie, namiętnego wpatrywania się w krajobraz Tokio, postanowiliśmy pojechać już do domu. Byliśmy zmęczeni. Ten dzień był naprawdę pełny emocji i ekscytacji, a najlepsze jest to.. że pójdę na koncert ONE OK ROCK.. Podczas wracania do domu, założyłam słuchawki na uszy i zamknęłam się w swoim świecie.. słuchając moich idoli.. OOR.
Dawno już nie słyszałam pięknego głosu Takahiro.. i Toru.. stęskniłam się za głosem Basu Ryoty.. i za głosem perkusji Tomoyi.. Naprawdę.. dzięki nim.. dni stają się jeszcze lepsze. I niedługo będę ich widziała na żywo i zawitają do mojego małego świata.
7 Grudnia. 2013 rok. Tokio. 10:00
Po wczorajszej długiej wycieczce, wszyscy oprócz mnie jeszcze spali, ale.. ja nie mogłam spać bo właśnie zdałam sobie sprawę.. że dziś jest ten dzień. Właśnie dziś.. idę na koncert najlepszego zespołu na caaalutkim świecie, oczywiście.. mowa tutaj o ONE OK ROCK. Musiałam być cicho, bo inaczej wszystkich bym obudziła.. a że strasznie mi się nudziło, postanowiłam założyć słuchawki, i zrobić sobie przy okazji śniadanie. Pomyślałam, że niedługo dziewczyny wstaną, więc im także zrobię coś na przekąskę. Dla Patryka nic nie będę, robiła bo wiem, że jest strasznym leniuchem i z chęcią sobie jeszcze pośpi ze 3 godziny.. W słuchawkach usłyszałam pierwszą zwrotkę mojej pierwszej piosenki ONE OK ROCK.. tą piosenką była ‘L i a r’. Miałam do niej wielki sentyment, ponieważ była moją pierwszą piosenką i właściwie dzięki niej zaczęłam słuchać ONE OK ROCK.
Tak mi się ona spodobała, że słuchałam jej chyba z tysiąc razy. Teraz jak tak jej słucham to.. przypomniało mi się jak znalazłam ONE OK ROCK.
Siedziałam sobie wtedy na Facebook’u i na stronie o anime, ktoś zamieścił post o Japońskich zespołach i wokalistach. Tam właśnie było zdjęcie OOR. Spodobali mi się, więc od razu ich wyszukałam.. Pomyślałam sobie wtedy, że są niesamowicie przystojni. A kiedy usłyszałam ‘L i a r’ zakochałam się w nich. To była miłość od pierwszego.. usłyszenia piosenki? Sama nie wiem jak to nazwać. Po prostu wtedy poczułam coś dziwnego w klatce piersiowej.. zakochałam się w ich muzyce. Byli niesamowicie utalentowani. Z ciekawości sprawdzałam też inne zespoły takie jak popularne teraz ‘The Gazette’, ale moim zdaniem.. nie dorastali nawet do pięt OOR. Pewnie tylko ja tak uważam, ale.. każdy ma swój gust. Dla mnie akurat OOR, jest najlepszym zespołem jaki kiedykolwiek powstał.. z minuty na minutę, chciałam dowiedzieć się o nich coraz więcej i więcej.. teraz jestem ich wielką fanką.
-Eee.. Na.. ta..lia..? Co ty tutaj robisz..? *ziew* Gotujesz coś..? – Powiedziała Ania, ziewając.
-Ah.. tak. Wiedziałam, że pierwsze wstaniecie, więc zaczęłam robić śniadanie dla mnie i dla was. – Odpowiedziałam.
-Ooo, jakie to słodkie. Dziękuję. Zaraz obudzę Magdę, jak usłyszy że coś gotujesz to od razu pewnie galopem tu przyleci. – Zaśmiała się.
Ania poszła obudzić Magdę, ale w tym samym momencie wszyscy usłyszeli pukanie do drzwi. W tym momencie obudził się już Patryk.. więc musiałam ugotować jeszcze coś dla niego. Ania poszła otworzyć drzwi. Nagle zaczęła wszystkich wołać, żebyśmy przyszli coś zobaczyć.
-Em.. to może najpierw Nata przedstawię Ci, naszą przyjaciółkę. Mieszka w Japonii i kiedy tutaj we 3 przyjeżdżamy to zatrzymujemy się u niej. A więc, Nata.. to jest Karolina, ona sprzedała nam bilety na koncert ONE OK ROCK. Karolina.. to jest Nata, wygrała konkurs, o którym ci któregoś dnia mówiłam! – Powiedziała uśmiechnięta.
-O! Karolinka! Heeej! Co tam u Ciebie? – Powiedział Patryk i nagle ja przytulił.
-A wszystko dobrze! Czekaj muszę poznać tą wspaniałą autorkę tego opowiadania! – Podbiegła do mnie i uścisnęła mi dłoń.
-Czytałam twoje opowiadanie! I powiem Ci jedno. Jestem twoją fanką numer 1! – Zaśmiała się.
Tak się ucieszyłam, że kolejnej osobie podobało się moje opowiadanie, że patrzyłam się na nią i nie mogąc nic powiedzieć, ale wkońcu odważyłam się.
-Hahaha! Strasznie się cieszę, że ci się ono podobało, a i.. Bardzo Ci Dziękuję, za bilety.. nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę pójść na ich koncert. Naprawdę Dziękuję. – Uśmiechnęłam się i ukłoniłam.
-Nie musisz mi dziękować, jestem wkońcu twoją fanką, więc jak usłyszałam, że chcesz iść na koncert OOR, a ja mam akurat bilety, to od razu powiedziałam, że je wam sprzedam. – Odparła.
-Dobra, kochani. Karolcia skoro tu jesteś, to może pokażesz nam jakieś fajne sklepy z ciuchami? Takimi wiesz.. rock’owymi! Wkońcu idziemy dziś na koncert! – Krzyknęła entuzjastycznie.
-Hahaha, z chęcią wam pokaże, ale najpierw będziemy musieli wybrać coś dla naszej rock’menki. – Zaśmiała się.
Oczywiście mowa tu była o mnie..
7 Grudnia. Tokio, Akihabara. 12:00
Po śniadaniu, które jedliśmy godzinę, dlatego że Patryk ciągle nas rozbawiał, Karolina postanowiła nas zabrać do Akihabary. Byliśmy już tam, lecz nie rozglądaliśmy się szczególnie za sklepami z rock’owymi ciuchami. Mieliśmy czas na zakupy aż do 22:00, więc postanowiliśmy zaszaleć i wchodziliśmy do każdego sklepu rock’owego, i dziewczyny ciągle dawały mi ubrania do przebrania.. w jednym sklepie spędzałyśmy ok. 1 godziny. Kupowałyśmy coś w każdym sklepie! A to, jakieś buty, a to spodnie, bluzki i oczywiście.. DODATKI! Kupiłyśmy ich naprawdę dużo! A Patryk musiał za wszystko płacić…
7 Grudnia. Tokio, Akihabara.18:00
Szał zakupów trwał 6 godzin.. Teraz przypomina mi się, jak kiedyś w jednym sklepie spędziłam o wiele więcej czasu, siedząc i czekając na rodziców… Ale było warto poświęcić te 6 godzin! Było naprawdę zabawnie. Przed chwilą wyszliśmy ze sklepu, gdzie robiliśmy sobie wszyscy „słit focie”
Przebrałyśmy nawet Patryka za Lolitę, zgodził się założyć różową sukienkę i różowe buciki! Hahaha, zrobiłyśmy mu chyba z milion zdjęć! Oczywiście, my też założyłyśmy stroje Lolitek i razem z nim tańczyłyśmy na środku sklepu. Wszyscy klienci się na nas patrzyli, jak na dziwaków, ale my się świetnie bawiliśmy. Nie wiadomo kiedy, nadszedł wieczór i godzina 19:00.. a do koncertu została już tylko godzina! Nie zauważyliśmy tego i pędem pognaliśmy do domu, ubrać się, umalować.. oczywiście tylko my, dziewczyny. Następnie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Yokohama Areny. Baliśmy się, że albo się spóźnimy, albo w ogóle nie będziemy wstanie wejść na stadion.. bo Yokohama Arena to Stadion Narodowy w Japonii, i dlatego odbywa się tam wiele koncertów! ONE OK ROCK już kolejny raz, będzie miało tam koncert.. jest to naprawdę duży stadion, dlatego pomieści baaaardzo dużo ludzi.
         7 Grudnia. Dzien koncertu. Yokohama Arena. 19:31
-Ej! Która godzina?! Jeszcze się spóźnimy! A jeszcze kilka kilometrów przed nami! – Wrzasnęła na cały samochód Magda.
-Spokojnie.. zaraz będziemy. Nie spóźnimy się. – Patryk uspokoił Magdę.
Ja nadal mając słuchawki w uszach, nie wierzyłam, że za kilka minut będę na Yokohama Arenie.. odbywały się tam najlepsze koncerty! I jeszcze to Stadion Narodowy w Japonii! W słuchawkach leciała mi piosenka ‘Let’s take it someday’ .. ta nuta, także miała dla mnie duży sentyment, ponieważ w tamtym roku na spotkaniu fanów OOR, podczas podpisywania flagi wszyscy śpiewaliśmy tą piosenkę.. Każdy się z każdego śmiał.. i dlatego było naprawdę zabawnie.
-Uwaga! Dojeżdżamy! – Powiadomiła nas Ania, ponieważ to ona prowadziła samochód.. ale powinien to robić Patryk, ale mu się nie chciało.. eh..
-O bożeeee! Zaraz spotkamy OOR! Kyaaaaaa~! Jak się cieszę! – Pisknęła strasznie głośno Magda.
-Ej, Nata dlaczego się nie odzywasz? Nie cieszysz się, że idziemy na koncert..? – Zapytała się mnie Ania.
-Ej, Anka.. no jak myślisz..? Na jej miejscu też bym się nie odzywała. – Powiedziała Karolina.
-E? Co? Dlaczego? Czemu ona się nie odzywa? – Zapytała się z lekko smutną miną.
-Ponieważ, nawet jakby piszczała z radości jak ty, to i tak to by nie opisało radości jaką teraz odczuwa.. Tej mega radości nie da się pokazać, ani opisać. Ona naprawdę bardzo, bardzo się cieszy. Tylko, że nawet nie wie jak to pokazać. Ja to wiem, bo to czuję.. i widzę to. – Odparła z uśmiechem.
Ja spojrzałam się na nią.. i pomyślałam.. „Tak.. dokładnie tak..” uśmiechnęłam się i od razu poleciały mi łzy…, a ona mnie przytuliła. Jakoś nigdy nie potrafiłam pokazać swoich uczuć.. ani nawet opisać.. więc myślę, że ona naprawdę mnie rozumie.. cieszę się, że poznałam taką wspaniałą osobę jak Karolina.
-Nata! Spójrz! To Yokohama Arena! Jak ja go dawno nie widziałam! – Powiedziała Ania.
Nie wiedziałam co powiedzieć.. to było.. piękne miejsce. Stadion był naprawdę duży i pięknie oświetlony. Od razu było widać, że jest to Yokohama Arena.
-No dobra, dzieci. Wchodzimy! – Zawołał Patryk.
-Natalciu, tylko trzymaj się nas, jest tu naprawdę dużo ludu. To pewnie dlatego, że jest tu OOR.
Złapała mnie za rękę, żebym się gdzieś nie oddaliła.
          7 Grudnia, Yokohama Arena. 19:48
-Nareszcie weszliśmy do środka.. Na zewnątrz już jest strasznie zimno..  – Powiedziała Magda, dmuchając sobie w ręce, żeby je ogrzać.
-No dobra. Ja idę pokazać bilety na koncert, żeby nas wpuścili, a wy tu poczekajcie. – Powiedział Patryk.
-Ej, idziemy z tobą. Nie będziemy tu tak stać, jak głupie. – Odparła Ania.
-Eh.. no dobra.. 
Wszyscy poszliśmy do ochroniarza, który stał przed dużymi drzwiami… były to drzwi do wejścia na stadion. To on przyjmował wejściówki na koncert, więc musieliśmy stać w ogromnej kolejce.. Już tutaj była masa ludzi.. nie mogłam sobie wyobrazić jak będzie na stadionie..
-Następny! – Krzyknął ochroniarz.
Jakoś szybko dotarliśmy do drzwi, teraz musieliśmy dać bilety.
-Ej.. coś tu nie gra. Przepraszam, ale nie możecie wejść na koncert.
-Dzięku… CO?! – Krzyknął zszokowany Patryk..
-Przykro mi, ale te bilety.. to fałszywki. Nie możecie niestety wejść na stadion. Proszę opuścić Yokohama Arenę.
-Co?! Ale jak to?! Fałszywki?! Karolina! Co to ma znaczyć?! O czym on mówi?! – Krzyknął na cały głos do Karoliny.
-J-J-Ja.. n-nie wiem.. naprawdę.. n-nie wiedziałam, że to fałszywki! Kupiła je moja dobra przyjaciółka, ale jednak nie poszła! Więc powiedziała, że mi je da! – Odparła.
-Teraz przez te fałszywki nie możemy wejść na koncert! Spójrz na Natalię! Wiesz, jak na to czekała?! Mogłaś najpierw sprawdzić te bilety! Naprawdę chciała ich zobaczyć! Sama mówiłaś w aucie, że wiesz jak się cieszy! I co teraz?! Mówiliśmy, że pójdziemy na ten koncert! Nie chciałem jej okłamywać!
- Ja.. Przepraszam.. to były bilety mojej przyjaciółki, więc.. myślałam, że są dobre.. Natalio! Ja.. nie chciałam.. uwierz mi. Nie chciałam tego! Też bardzo chciałam pójść na ten koncert i sprawić ci radość..  Ja.. Naprawdę Przepraszam! – Popłakała się i zaczęła mnie przepraszać.
-Karolina.. Ja.. e.. nic się.. ni..e..  – Nie dokończyłam tego co chciałam powiedzieć bo.. informacja o fałszywkach.. i o tym, że jednak nie możemy wejść na koncert, tak mną wstrząsnęło, że.. upadłam na ziemię i zaczęłam makabrycznie płaczeć.. Nigdy jeszcze tak dużo nie płakałam.. i tak bardzo..
Nagle.. poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nie chciałam, aby ktoś mnie teraz dotykał, więc ją odtrąciłam, ale naglę się zapytał :
-Hej.. wszystko w porządku..? Dlaczego płaczesz..?
Lekko podskoczyłam bo.. wyda..wało mi się.. że.. to głos.. Takahiro.. ale.. Nie. To niemożliwe. On by nie podszedł tutaj, do takiej dziewczyny jak ja. Niemożliwe jest też to, żeby on tutaj był, przy ochroniarzu.
Nagle cały tłum, który za mną stał zaczął się rzucać. Krzyczeć i piszczeć:
-„Taakahiro! Toruuu! Ryootaaa! Kyaaaaaa~! Tomoyaa!”
Moje ciało podskoczyło..
-Czy to.. naprawdę.. – Powiedziałam pod nosem.. i odwróciłam się.
Za mną.. stał przystojny, brązowo włosy chłopak.. a za nim 3 innych. Blondyn i dwaj którzy mieli w połowie kolorowe włosy.. to znaczy.. mieli kolorowe końcówki. Jeden miał zielone, a drugi.. wydaję mi się, że lekko fioletowe. Tłum nie przestawał krzyczeć i wołać ich po imieniu. Jak moje oczy przestały tak bardzo łzawić.. ujrzałam..  OOR.
Chłopak, który położył swoją rękę na moim ramieniu.. to był Takahiro, Wokalista. Chłopakiem za nim był Toru, gitarzysta. Następnie stali tam Tomoya, perkusista z zielonymi końcówkami, a za nim Ryota, basista z fioletowymi końcówkami. Nagle Taka znów zapytał:
-Hej.. już ok? Czemu płakałaś? – Spytał się mnie, lecz ja.. nie umiałam odpowiedzieć.. byłam naprawdę zszokowana.. się mogłam się ruszyć, ani powiedzieć nawet jednego słowa.
-Kyaaa! Takahiro! Ania! Karolina! Patryk! To jest wokalista zespołu ONE OK ROCK! – Powiedziała piszcząc Magda..
-Taka..hiro? Takahiro?! Wokalista?! Ej, Takahiro mamy problem. Wysłuchasz nas? To zajmie tylko minutkę! Błagam Cię. Chcemy tylko, żeby ta dziewczyna była szczęśliwa – Spytała się Karolina. I pokazała na mnie.
-Oczywiście, że tak. Tylko.. przestań płakać.. ślicznym dziewczyną nie leży, aby płakać. – Uśmiechnął się i pomógł mi wstać.
-A więc, dlaczego ochroniarz nie chce was wpuścić? – Spytał się zmartwiony Taka.
-Zaszło nieporozumienie. Przyjaciółka oddała mi bilety na ten koncert, bo powiedziała, że jednak nie idzie. Ale okazało się.. że to fałszywki. A ta dziewczyna.. strasznie chciała pójść.. A przeze mnie nie może.. choć mówiłam jej, że nigdy nie zapomni tego dnia. Błagam. Pozwólcie wejść przynajmniej jej. Nie chce, żeby mnie znienawidziła. Proszę. Pomóż nam. – Błagała Karolina.
Gdy Karolina i Taka rozmawiali, do mnie podeszli Toru, Tomoya i Ryota i zaczęli odstawiać jakiś teatrzyk, żeby mnie pocieszyć. Oczywiście, już wtedy byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nawet kiedy, nic jeszcze nie zrobili to na mojej twarzy już zawitał uśmiech. Nawet udało mi się powiedzieć im moje imię, i przez kilka minut uczyłam ich jak się je wymawia… już wtedy, wiedziałam że nie muszę iść na koncert. Bo już sam fakt, że oni mnie pocieszali i, że z nimi porozmawiałam.. i że ich w ogóle spotkałam! To już było jak sen, więc podeszłam do Takahiro i Karoliny.
-Ej.. Karolina.. nie musisz, prosić Takahiro o takie rzeczy, i nie bój się. Nie znienawidzę Cię, bo.. dzięki tobie, spotkałam swoich idoli i mogłam z nimi porozmawiać, nawet jeśli to trwało mniej niż minutę. Naprawdę Ci Dziękuję. – Znów się popłakałam i przytuliłam ją.
Takahiro widząc to, podszedł do ochroniarza i pogadał z nim przez kilka minut. Potem wrócił, podszedł do mnie, kucnął.. i powiedział.
-Widzę, że naprawdę jesteś naszą fanką numer 1. Strasznie się cieszę, że mamy takich fanów jak ty. Dziękuję Ci, że przyjechałaś tutaj z tak daleka,
Twoja przyjaciółka powiedziała mi, skąd wszyscy jesteście i od kiedy jesteś naszą fanką. Naprawdę Dziękuję.. dziękuję, że jesteś.
Nagle, pocałował mnie w policzek i rzekł:
-A teraz.. *otworzył drzwi na stadion* zapraszam na koncert ONE OK ROCK!
Ja widząc, że otwierają się drzwi.. miałam wrażenie, że nie są to zwykłe drzwi na stadion.. tylko, że to są drzwi do nieba. Było strasznie jasno. Spojrzałam się na Takahiro, i przytuliłam go.
-Dziękuję! Kocham was! – Powiedziałam i z całą moją paczką wbiegliśmy na stadion.
-Spotkamy się już za parę minut! Przygotujcie się! Damy czaaadu! – Krzyknął i pobiegł do innych drzwi, żeby wchodzić na scenę.
         7 Grudnia. Yokohama Arena. Koncert OOR. 20:00
My.. będąc pod sceną.. wiedzieliśmy, że już się zaczyna.. że.. zaczyna się.. koncert ONE OK ROCK. Nim zdążyliśmy spojrzeć w górę, już było słuchać odgłosy gitar Toru i Ryoty, a od razu po nich.. usłyszałam perkusję Tomoyi, a następnie.. z mgły.. nagle wyszedł Takahiro.. i zaczęli od piosenki ‘Happy Birthday’, ponieważ Toru obchodził tego dnia swoje 25 urodziny. Cały stadion zaczął śpiewać. Toru był tak bardzo szczęśliwy, że się popłakał.. bo, zupełnie zapomniał o tym, że ma urodziny. Po złożeniu życzeń Toru, koncert zaczęli piosenką ‘The same as’.. lecz w połowie piosenki Taka dodał komentarz, a był on taki:
-„TA PIOSENKA JEST DLA NASZEJ NAJWIĘKSZEJ FANKI NA ŚWIECIE! KOCHAMY CIĘ, NATALIAA!! – Krzyknął Taka, i kontynuował śpiewanie, spoglądając na mnie. Inni też zauważyli, że jest to komentarz dla mnie, i zamiast słuchać śpiewu Takahiro, to zaczęli coś o mnie gadać. Ale ja nie przejmowałam się tym, ponieważ.. w tym momencie.. znajdywałam się na Yokohama Arena, w Japonii i.. właśnie teraz.. dzisiaj… właśnie tutaj!
Spełniłam swoje marzenie! Zanim się zorientowałam już płakałam jak opętana. Przy tym uśmiechając się i śmiejąc. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu.. słuchałam ich piosenek w domu.. Jak tak teraz o tym myślę, to.. to naprawdę brzmi jak sen! Młoda dziewczyna.. wygrywa konkurs, na YouTube.. i wyjeżdża do Japonii, następnie zdobywa bilety na koncert swojego najukochańszego zespołu, który podziwia już kilka lat, i.. spełnia swoje marzenie, będąc na ich koncercie.. Sama się z tego śmieje, ale.. to naprawdę się zdarzyło.. i .. chyba nikomu nic takiego się nigdy nie zdarzy.. Wsłuchując się w piosenkę, którą teraz śpiewał Taka ‘Kemuri’, nadal nie mogłam w nic uwierzyć. Cały stadion, zaczął świecić. Kolorowe światła, migotały na scenie, a ja stałam cała czerwona, we łzach, w drugim rzędzie i obserwowałam swoich idoli, na żywo. Nie na filmikach. Nie słuchałam ich na słuchawkach lub na głośnikach.. tym razem.. widzę ich, i słyszę. Już po kilku minutach, cały stadion skakał z radości.. wraz ze mną.
Wszyscy śpiewali ich piosenki wraz z nimi, że aż czasami słyszałam tłum, a nie OOR, ale nawet i to.. nie popsuje mi tego dnia. Teraz mogę oficjalnie stwierdzić, że.. był to mój najlepszy dzień w życiu. Nie musiałam już chodzić na inne koncerty.. ponieważ.. już byłam na moim pierwszym.. oraz na najlepszym.. koncercie na świecie.
               8 Grudnia. Yokohama Arena. 00:00
ONE OK ROCK, zaśpiewali połowę swoich piosenek.. oraz zaśpiewali całą płytę „ Jinsei x Boku” czyli moją ulubioną.. koncert już się niestety skończył.. choć strasznie bolą mnie nogi.. to.. z całą chęcią postałabym jeszcze tutaj z 5 godzin, tylko dlatego, żeby jeszcze ich posłuchać.
Ale niestety. Wszystko się kiedyś kończy. Po 4 godzinach koncertu, wszyscy byli zmęczeni i musieliśmy wracać.. Jak byliśmy już przed Yokohama Areną, zatrzymał mnie Takahiro i powiedział.. że chcę sobie zrobić zdjęcie.. z ‘fanką numer 1’.
-C-C-C-Coo? Ty.. chcesz.. zrobić sobie zdjęcie.. ze mną? – Spytałam lekko oszołomiona.
-Tak. To znaczy, WSZYSCY chcemy zrobić sobie z tobą zdjęcie. Mam nadzieję, że ty również tego chcesz. – Zaśmiał się.
-Oh! Oczywiście, że chcę! Jestem taka szczęśliwa! – Odparłam, uśmiechnięta.
Zza jego pleców wyszli Toru, Tomoya i Ryota. Takahiro wyjął aparat, i zaczęliśmy sobie robić „słit focie”. Zrobiliśmy sobie ich naprawdę dużo. A potem tylko je oglądaliśmy i się śmieliśmy. A na koniec. Wyjął płytę „Jinsei x Boku” z ich autografami, i podarował ją mi. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc.. przytuliłam ich wszystkich po kolei.. Następnie, stanął krok dalej od mnie.. i zaczął śpiewać ‘To Feel The Fire’. Ja.. słysząc jego głos.. popłakałam się.. dlatego, że.. tylko dla mnie śpiewał tą piosenkę.. i dlatego.. że .. była to ostatnia razem spędzona chwila..
-Nata.. musimy iść.. – Oznajmiła Ania.
-Wiem.. Taka.. chcę Ci.. to znaczy Wam.. wszystkim.. podziękować .. – Odwróciłam się do Toru, Tomoyi i Ryoty.
-E? Za co? Nic nie zrobiliśmy. – Odpowiedział Toru.
-Heh.. etto.. Dziękuję, że.. po prostu jesteście.. i że tworzycie taką wspaniałą i poruszającą muzykę. Wierzcie mi czy nie, ale.. nie ma lepszego zespołu od was. – Uśmiechnęłam się, ze łzami w oczach.
Tomoya po chwili, chwycił się Ryoty i zaczął płakać.. następnie podszedł do mnie.. i mocno się przytulił.
-Naaataliaaaa, n-n-nigdyy… C-Cię.. nie.. zapomnę.. – Mówił płacząc.
Jak to usłyszałam, niesamowicie się ucieszyłam. Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie to jest uczucie, kiedy osoba jaką podziwiałeś przez kilka lat.. powie Ci coś takiego.. Nie mogłam nic innego zrobić, tylko powiedzieć, że dalej będę ich słuchać i że to właśnie oni sprawili, że.. ten dzień.. był najlepszym dniem w moim życiu.
-A właśnie! Natalia! Od razu Ci, powiem. Zobacz dzisiaj naszego Twitter’a. Ponieważ wrzucimy tam wszystkie zdjęcia z tobą! Będziesz mogła sobie potem je poooobrać. – Powiedział Tomoya, słodki głosikiem.
-Hahahaha.. Dziękuję Wam.. jeszcze raz, ale.. muszę już iść. – Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Lecz szybko spojrzałam w tylną szybę.. i .. poleciały mi łzy.. ponieważ chłopaki z całych sił, mi machali i krzyczeli.. Boże.. teraz sobie dopiero uświadomiłam, jak bardzo ich kocham.. Potem całą drogę do domu płakałam, ponieważ nie mogłam znieść myśli, że już nigdy ich nie zobaczę..
                    8 Grudnia. Lotnisko w Tokio. 16:00
Po wczorajszym koncercie.. spaliśmy tylko 5 godzin.. teraz niestety musimy wsiąść w samolot i.. lecieć do domu. Heh.. to śmieszne bo.. teraz myślę, że .. ja tutaj właśnie pasuję.. że.. to tutaj powinnam się urodzić. Nie chciałam stąd odchodzić.. przez cały pobyt tutaj.. przyzwyczaiłam się do tego miejsca tak bardzo, że.. zanim się zorientowałam nazywałam je domem.. Zawsze będę kochać to miejsce. I nie zapomnę, jak dużo tutaj się nauczyłam.. i.. co tutaj przeżyłam.. Hahaha… można powiedzieć, że.. przez potknięcie, się na ulicy.. i wpadnięciu na ścianę.. spełniłam swoje marzenie.. No, ale.. to już koniec. Wracamy do domu… Znów wrócę, do mojego nudnego życia. Przynajmniej mam pamiątki.. z wydarzeń.. o których nigdy nie zapomnę..
             18 Luty. 2014 rok. Moje urodziny. Dom.
Tak jak każdego poranka, dzień zaczęłam od włączenia komputera. Weszłam na Facebook’a, Twitter’a po to, aby obejrzeć jeszcze raz zdjęcia moje.. i .. OOR. Ah.. nie wierze, że minęły od tego dnia już 2 miesiące.. Pamiętam wszystko tak dokładnie jakby to było wczoraj..
-O! Taka dodał nowy wpis na Twitte’rze.
„Hej! Chce oznajmić, że nasz następny koncert będzie w.. POLSCE! EJ! WY WSZYSCY! PRZYGOTUJCIE SIĘ! DAMY NAJLEPSZY KONCERT NA ŚWIECIE! NIE ZAPOMNICIE TEGO!”
Moje serce, się zatrzymało..  Właśnie w tym momencie.. otrzymałam.. najlepszy prezent na świecie..
-COOOOO?! OOR?! TUTAJ?! H-Hej.. czekaj.. czyli.. oni.. nie.. zapomnieli o mnie..?
                                             The End.. or.. not?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gamezer.pun.pl www.darksoldierss.pun.pl www.bractwoognia.pun.pl www.bti.pun.pl www.bramkarstwo.pun.pl